środa, 10 lutego 2010

Paserzy z Niemiec

Co to jest paserstwo? Na początek definicja ze Słownika Współczesnego Języka Polskiego PWN (1996, str. 724).
Paserstwo – przestępstwo polegające na nabywaniu, przechowywaniu, sprzedawaniu rzeczy kradzionych.
Ciekawostka: samo słowo paser pochodzi z języka niemieckiego.
A teraz rozważmy słowa, które kilkadziesiąt lat po wojnie wypowiadają niektórzy na temat przyczyn wybuchu II wojny światowej.

To jednak Hitler parł do tej wojny. Nawiasem mówiąc wbrew woli przeważającej większości Niemców, którzy w 1939 chcieli jej uniknąć.

W mojej ocenie takie słowa można kwitować np. tak: PKP!
Kontynuując wątek „podróżny” obejrzyjmy fragment niemieckiej kroniki filmowej z 29 listopada 1939 roku, w którym widzimy niemieckich … no właśnie, kogo tam widzimy? Ja widzę wyraźnie paserów tzw. osadników przypływających do Gdyni – po niemiecku Gotenhafen – by objąć w posiadanie nowo zdobytą przestrzeń życiową (Lebensraum) na Pomorzu i Wielkopolsce.
http://www.youtube.com/watch?v=zVmqE2nDoVk
Co się dzieje m.in. z tymi paserami sześć lat później? Uciekają, ale niektórzy twierdzą, że są oni wypędzani. Czy byli oni na okrętach Kriegsmarine, które po wypłynięciu z portu w Gdyni zatapiały rosyjskie łodzie podwodne? Zapewne i tam się owi paserzy znajdowali.
Jaki wniosek stąd płynie? Otóż taki:
Trzeba było w roku 1939 nie wsiadać na statek płynący DO Gdyni.
A teraz będzie o przebaczaniu.
Marek Edelman w roku 2003 w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego (nr 33 /2823/ z 17 sierpnia) mówił m.in. tak:
– Jeśli pomysł Centrum wychodzi ze środowisk Związku Wypędzonych, to znaczy, że jest to zakamuflowany powrót do idei Drang nach Osten. W niemieckiej podświadomości stale tli się przekonanie, że Niemcy mają za mało Lebensraum, że tak wielki naród musi mieć wielką przestrzeń do istnienia, że mu się to zwyczajnie należy. Do tego dochodzi buta oraz przekonanie o nadzwyczajnej pozycji w Europie. Pomysłodawcy Centrum chcą na tym poczuciu wygrać swój polityczny interes.
(…)
– Nie chodzi o pokutę: oni mają obowiązek zapłacić za te winy! Nie jedno, drugie czy trzecie pokolenie – ale tyle pokoleń, aż z niemieckiej mentalności znikną tęsknoty o narodzie panów.
Dlaczego nikomu w Polsce nie wpadło na myśl, by postawić pomnik wypędzonym – choćby z Warszawy po Powstaniu czy z Kresów? Albo wypędzonym Żydom? Gloria victis – to już byłby powód. Ale wypędzeni nie mają tu pomnika. Są pomniki dla tych, którzy zginęli.
Rozumiem, że Günter Grass płacze nad losem zatopionego na Bałtyku statku z tysiącami uciekinierów. Tak, „Wilhelm Gustloff” to była tragedia. Przykre, że zginęły wtedy kobiety, dzieci. Ale zwracam uwagę, że Niemcy w czasie II wojny światowej zatopili niejeden statek z cywilami. Ich łodzie podwodne atakowały nawet transporty z amerykańską żywnością dla Europy - a więc nie było choćby śladu humanitaryzmu. Nie można porównywać tragedii „Gustloffa” ze zbrodniami Oświęcimia, Treblinki, Majdanka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz